Erulem

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Witaj w multiwersum boga Erulema!


    Oblężenie Kraguj'novac

    Husarz Ognia
    Husarz Ognia
    Admin


    Liczba postów : 290
    Join date : 02/06/2019
    Age : 30
    Skąd : Kraków

    Oblężenie Kraguj'novac Empty Oblężenie Kraguj'novac

    Pisanie by Husarz Ognia Sro Sty 08, 2020 9:16 pm

    Oblężenie Kraguj'novac Th?id=OIP.YEg6zeZHfPiGEfYB-dsJCgHaFj&pid=15

    Warstwa zimowych chmur przysłaniała niebo, delikatnie prósząc płatkami śniegu na wysuszone i wypalone od kwaśnych deszczy pustkowie. Na wzgórzu z dominującym widokiem na okolicę, stał zdezelowany motor, a na nim siedział ork w szarym płaszczu, z czarnym kapeluszem dwurogiem na głowie. Jedną rękę trzymał z dłonią wsuniętą pod połę płaszcza, drugą trzymał kierownicę swojej ukochanej maszyny. Siedział sztywno, patrząc z powagą i inteligencją w oczach w daleką przestrzeń gdzie majaczyły z wolna kroczące krwisto-krwawe giganty.
    Niedawno nad planetę Kraguj'novac, potężny Świat Kuźnię Sektora Limes, przybyła flota rodu Starków, zwabiona wezwaniami o pomoc, jakie wysłała planeta atakowana ze wszystkich stron przez siły chaosu i xenos. Po dokonaniu zrzutu sił i utworzeniu bazy na pustkowiach w niedalekiej odległości od głównej kuźni planety, to właśnie na Orkpoleona i podległą mu Żelazną Hordę padł zaszczyt przetarcia szlaku przez równinę.
    Na horyzoncie majaczyły sylwetki ogromnych betonowych bloków fabrycznych, a kroczące z ich strony giganty rosły z każdym krokiem. Ściągnięty tu za innymi siłami chaosu obietnicą krwawej rzezi, przybył na ten świat legion tytanów Khorna, zastępując teraz drogę Starkom w celu upuszczenia krwi na chwałę ich boga. Każda z tych maszyn była gigantyczna niczym góra i uzbrojona w działa zdolne zniszczyć dowolną twierdzę w mgnieniu oka. Nie było ich wiele, zaledwie kilka sztuk klasy Warlord, jednak to wystarczyło by zagrozić każdej z armii anihilacją. Naprzeciw tym kolosom Orkpoleon wystawił zielono-stalowe morze orczego Waagh!, które teraz na jego rozkaz ruszyło marszem w kierunku wroga. Tysiące orków i grotów maszerowało popędzanych przez dziesiątki zakutych w pancerze wspomagane warbossów, gdzieniegdzie między tą zieloną falą stąpały z wolna wielkie zielone bestie, gargantuiczne squigotty. Na czele frontu, trzęsąc się jak na rupiecie przystało, sunęły gąsienicowe półciężarówki z oddziałami nobów. Flanki całości zamykały setki killa kan i wozów bojowych wszelkiej maści, produkując nad sobą wznoszące się ku niebu kłęby gęstego, smolistego dymu.
    Orkpoleon cierpliwie czekał, uważnie obserwując zbliżające się do siebie siły. W końcu wróg zdecydował się otworzyć ogień, zalewając orczą hordę kanonadą z wszystkich posiadanych dział. Setki orków w ciągu sekund zamieniło się w zieloną breję, będąc zalewanymi tysiącami pocisków czołgowego i artyleryjskiego kalibru. Jeden z gargantuicznych squigottów, bestii na tyle wielkich że mogły by walczyć z takim tytanem wręcz i zagrozić mu powaleniem, dosłownie wyparował od jednego strzału potężnego laserowego działa, pozostawiając po sobie zaledwie strzępki skóry. Inne zaś zaczęły padać jeden po drugim od ran, często ginąc od jednego strzału.
    Samotny ork na wzgórzu siedział nadal niewzruszony. Jego armia z marszu, ruszyła gwałtownie biegiem ku tytanom, a pojazdy wrzuciły wyższy bieg, jednak na pierwszy rzut oka nie było szans by ktokolwiek dobiegł żywy do stóp bezwzględnego wroga. Podniósł wolno i spokojnie rękę z motoru, ku komunikatorowi w uchu.
    -Już czas!- warknął gardłowym orczym głosem. Nagle wokół tytanów ziemia rozświetliła się od wyładowań. W oślepiającym świetle i huku grzmotów na pole bitwy przeteleportowały się całe baterie mekowych dział, szwadrony super ciężkich czołgów i battlewagonów, otwierając w tytany potężną salwę z setek dział. Z kolei pod stopami gigantów zaroiło się od setek orczych komandosów, którzy jednocześnie jak jeden ork, wyskoczyli z ukrytych pod ziemią nor i rzucili się na potężne tytaniczne nogi, zaczynając wspinać się i odkręcając każdą wystającą śrubkę. Gdyby tego było mało, z zakrywających niebo chmur, niczym kruki na padlinę, spadły szwadrony myśliwców i czinorków, zalewając górne części monstrów kanonadą pocisków i desantując na linach orki wprost na garbate plecy tytanów.
    Wrogie tarcze szybko przeciążyły się od siły ostrzału, który po ich padnięciu, z wolna odłupywał kawałek po kawałku pancerze maszyn. Tytany Khorna wpadły w amok, ich działa kręciły się we wszystkie strony, plując ogniem we wszystko co się nawinęło i próbując miażdżyć nogami i szponami to co zbytnio się zbliżyło. Kilka z nich chwyciło w szponiaste łapy po super ciężkim czołgu i rzucały nimi w baterie mekowych dział. Walka trwała zażarcie, jednak pomimo licznych uszkodzeń, tytany stały w większym stopniu sprawne, a orczy atak tracił na sile gdy jego maszyny zmieniały się we wraki jedna po drugiej. Gdy już po kilkudziesięciu minutach prawie nic nie zostało z natarcia wykonanego z zaskoczenia, do tytanów dotarły wozy bojowe, ciężarówki, a za nimi po chwili dobiegły masy killa kan, a także orczej i grociej piechoty.
    Utraciwszy większość pancerza, te wielkie kolosy stały się bezbronne gdy zielona fala zaczęła wspinać się po ich konstrukcji i rozbierać tytany żywcem. Działa tytanów zaczynały milknąć i już padły by na ziemię jak kolosy na glinianych nogach, gdyby nie ich ostateczny akt destrukcji. Każdy z Princepsów wykrzykując imię swego boga Khorna przez megafony tytanów, przeciążył generatory swojej maszyny, wywołując ogromne plazmowe eksplozje, w których oślepiającym blasku, tytany przemieniły się w sterty stopionych metali, a większość orczej hordy wyparowało.
    Splunąwszy na ziemię, Orkpoleon ruszył motorem w kierunku resztek jego armii. Tak jak przewidział, wygrał i tak jak chciał, jego kadra dowódcza przetrwała dzięki biegnięciu na tyłach. Teraz droga do kuźni stała przed armią Starków otworem. Jednak pomimo zwycięstwa, czuł gorzki smak porażki. Liczył na coś więcej niż pyrrusowe zwycięstwo. Jego pan będzie wielce zawiedziony że nie pozyskał części tytanów, a przecież tak bardzo mu zaufał dając możliwość poprowadzenia pierwszej bitwy w tej kampanii.

    Ale przynajmniej było dużo dakka...

    Oblężenie Kraguj'novac 1952a83c2cf0ed16be207458dc797d5e
    Husarz Ognia
    Husarz Ognia
    Admin


    Liczba postów : 290
    Join date : 02/06/2019
    Age : 30
    Skąd : Kraków

    Oblężenie Kraguj'novac Empty Re: Oblężenie Kraguj'novac

    Pisanie by Husarz Ognia Nie Sty 12, 2020 6:51 pm

    Oblężenie Kraguj'novac 3abd51ccc25a4000b5c9d23cb006b64a

    Pośród kilkudziesięcio metrowych betonowo-stalowych bloków produkcyjnych, zniszczonych i spalonych od ciągłych bombardowań, drogą zasypaną gruzem, pyłem, śniegiem i popiołem, marszem przemieszczał się front piechoty, transporterów i czołgów. Siły armady Ordo Hereticus, służące Lord Inkwizytor Ameli Rosen, uznawanej przez lokalne siły i pół sektora Limes za zdrajczynię, pomimo braku zgody na działania od Adeptus Mechanicus, uparły się pomóc obrońcom w utrzymaniu głównej kuźni planety Kraguj'novac i wyzwoleniu jej spod szponów chaosu. Front złożony z imperialnych szturmowców, sióstr bitwy i astartes, po zabezpieczeniu przyczółka w północnej dzielnicy, powoli i ostrożnie zmierzał ku krańcom kuźni, gdzie zaobserwowano zmasowany desant marines chaosu. Plan inkwizycji był w miarę prosty, zająć jak najwięcej terenu, tak aby wykorzystać miejski teren jako ochronę i mieć możliwość wycofywania się, aby wykrwawiać wroga metr za metrem, by osłabł na tyle, by móc bezpiecznie przeprowadzić kontruderzenie.
    Jedną z 20 metrowych dróg prowadzących przez kompleksy fabryczne, na czole frontu, pieszo szły zespoły szturmowców prowadzone przez cztery postacie w czarnych płaszczach i kapeluszach. Za nimi kilka transportowców Taurox Prime i czołg Land Rider manewrowały między wrakami pojazdów cywilnych i stertami gruzów, jadąc śladem piechoty.
    Inkwizytorzy idący na czele, prowadzili spokojną rozmowę, urozmaicając sobie nudny marsz:
    -Dwa lata minęły i dalej przez przeklętych Xenofilów uważają nas za zdrajców. Nadal nie dowierzam że zebrali na nas jakieś dowody, gdy nas nie było.- rzekł blady, krępy mężczyzna o czarnych, krótkich włosach. Znajdował się w grupie czterech kapeluszników najdalej z prawej, trzymając oparty o bark, spory dwuręczny młot energetyczny.
    -Wbrew pozorom Egnerze, w naszym przypadku była to kwestia czasu, by dowody się znalazły. A że dopisało im szczęście, Fabrykator Generalny wolał uwierzyć im, niż nam.- odpowiedział wysoki i szczupły kapelusznik, o czarnej skórze, który idąc, opierał się o stalowy kostur. Jego łysą głowę z tyłu ozdabiał widoczny spod kapelusza cyberwszczep, z którego wystające kable znikały pod czarnym płaszczem.
    -Zamiast gadać Mahmud, skanuj teren, inaczej wsadzę ci nie ten miecz, który byś tak strasznie chciał.- wtrącił trzeci, klepiąc miecz łańcuchowy zwisający u jego pasa. Jego brązowe oczy spoglądały łapczywie na czarnego kolegę, jakby mimo wszystko wizja takiej zabawy sprawiała mu przyjemność. Na brązowej twarzy, udekorowanej czarnym, gęstym i kręconym zarostem, pojawił się szeroki, śnieżnobiały uśmiech.
    -Spierdalaj Sen. Właśnie przez takie otwarte podejście mają na nas dowody. Jakby się niektórzy z nas lepiej kryli, nie byłoby tylu problemów.- odgryzł się czarnoskóry, z wyraźnym gniewem w głosie. Powietrze jakby stało się jeszcze bardziej mroźne, by po chwili wrócić do normalności.
    -W dodatku jak chcesz się zabawić, bierz Egnera, ja dziś obracam Sofiję.- rzucił Mahmud, teraz patrząc na ostatnią osobę w grupie, którą była kobieta, o niezwykle mocno bladej, niczym śnieg cerze i równie bladych blond włosach. Była niska, dokładnie półtora metra wzrostu, a wygląd bardzo dziecięcy przez młodo wyglądającą twarz i płaską kibić. Odpowiedziała mu tym samym pragnieniem rżnięcia w oczach, jakim i on na nią patrzył.
    -Mahmud, ty mnie samego Senowi nie zostawiaj, bo mnie pojeb pokroi mojego…- chciał za żalić się Egner, ale nagle przerwał mu Mahmud.
    -Milcz!- rzucił gniewnie murzyn, gdy jego ciało zaczęło się nagle trząść od drgawek. Oparł się mocno o kostur, zamknął oczy i wyciągnął rękę przed siebie.
    -Coś idzie prosto na nas…- zamruczał.
    -Kolumna stać!- krzyknął do słuchawki personalnego voxu Sen. Egner chwycił w obie ręce młot, ściągając go z barku. Sofija wyjęła pistolet typu Inferno i podeszła do jednej z drużyn szturmowców zajmujących już pozycje bojowe, kucając za jedną ze stert gruzu.
    -Sierżancie, jakieś wyniki na auspexie?- spytała delikatnym głosem. Oficer spojrzał na zielony ekran wmontowany w karwasz jego pancerza karapaksowego.
    -Nie pani, brak oznak ruchu wroga w zasięgu 50 metrów.-
    Spojrzała wyczekująco na Mahmuda, który pomimo -5 stopni, pocił się z wysiłku umysłu. W końcu otworzył oczy z głębokim zaskoczeniem w ich spojrzeniu.
    -Demony! Legion Tzeentcha nadciąga!- krzyknął do oddziałów, które odbezpieczyły karabiny hot-shot. Wieże Tauroxów zaczęły gorączkowo kręcić się szukając celów, a Land Rider dla lepszej pozycji do ostrzału wjechał na hałdę gruzu. Nastała chwila ciszy, zdająca się każdemu trwać wiecznie.
    Nagle ziemia się zatrzęsła, niebo pociemniało, a temperatura gwałtownie spadła do mocnego mrozu. W błysku mnóstwa wielokolorowych wyładowań, zasłona rzeczywistości rozdarła się kilkadziesiąt metrów przed nimi, pozwalając wylać się na ulicę dziesiątkom demonów. Budynki i śnieg oświetlił blask z laserów i różnokolorowych płomieni. Szturmowcy starali się zdejmować ogniem z karabinów laserowych horrora za horrorem, jednak co któregoś zabili, to z jego zwłok dosłownie wyrastał kolejny. Demoniczne płomienie lejące się z ich paszczy, zalewały pozycje inkwizycji, paląc żołnierza za żołnierzem. Tauroxy i Land Rider otworzyły kanonadę ognia, masakrując poświęconymi pociskami kolejne stwory.
    W pewnym momencie jedna z osłon wybuchła, a ukryty za nią oddział znalazł się w płomieniach, które scaliły ich ciała w jedną wielką żywą masę, z której zaczęły wyrastać szponiaste kończyny i zębate paszcze. Z wyrwy wyłonił się, idąc z wolna pośród potoku demonów, Pan Przemian. Uniósł rękę by rzucić kolejne zaklęcie, jednak Mahmud zrobił dokładnie to samo i zaczął z ogromnym wysiłkiem odbijać zaklęcia demona. Egner widząc jak oddział scalony teraz w pomiot chaosu kieruje się na Tauroxy, zaszarżował z młotem uniesionym wysoko i błyszczącym od wyładowań. Bestia spróbowała go pochwycić, ale zręcznie skoczył w bok, po czym zamachnął się obalając bestię pierwszym ciosem. Kolejne dwa ciosy z hukiem zmiażdżyły potwora, tak że jego kończyny opadły bezwładnie. Nie czekał długo i wskoczył w wir walki, w szczególności że nadlatywały teraz skrzydlate furie chcące go rozszarpać.
    Sen koordynował poprzez vox oddziały, strzelając z boltowego pistoletu i dając się osłaniać Sofiji, która paliła pistoletem Inferno wszystko co zbliżyło się zbyt blisko, a jeśli to nie wystarczyło, kroiła przeciwnika na kawałki mieczem łańcuchowym.
    -Szpica zgłoś się! Szpica zgłoś się!- krzyczał Sen do mikrofonu.
    -Sssłuchammm…- odezwał się w słuchawce słaby, sykliwy głos, w którym brakowało jakichkolwiek emocji.
    -Potrzebujemy was natychmiast!-
    -Rozzzkazzz…-
    -Land Rider! Skupić ogień na Panu Przemian!- wydał rozkaz Sen.
    Czołg skierował na demona osiem ciężkich bolterów, multi-meltę, a nawet odpalił z pancerza rakietę przeciwpancerną. Kanonada spadła na skrzydlatego olbrzyma, masakrując go i po chwili zabijając, pozostawiając w miejscu w którym stał tylko duży błękitny płomień. Niestety Mahmud nie wytrzymał mocy psionicznej Pana Przemian, z uszu, nosa i ust ciekła mu krew, wykończony osunął się na ziemię i leżał tam już w bezruchu. Z wyrwy wyszła kolejna bestia, ta była dzika i wyglądającą niczym ogar, wielka jak czołg i pokryta kolcami. Wraz z nią na pole walki wjechał demoniczny rydwan, z którego grupa demonicznych pupili boga zmian Tzeentcha rzucała psioniczne płonące pociski w żołnierzy Ordo Hereticus.
    Jednak nie tylko demony dostały posiłki. Nagle z okien budynków po obu stronach ulicy, wyskoczyli imperialni zabójcy. Z lewej w tłum horrów wpadło dwóch eversorów, szatkując demony i krzycząc szaleńczo w opętańczym zadowoleniu. Pomimo swego pochodzenia, horrory nie potrafiły zatrzymać tej brutalnej siły jaką zostały potraktowane i jedyny powód dla którego ich formacja się jeszcze nie załamała, to pojawianie się z ciał poległych kolejnych istot. Wraz z eversorami pojawił się culexus, który za cel obrał ogromnego ogara. Dłuższą chwilę toczył z nim walkę, skacząc wokół bestii i zadając jej liczne rany. W końcu jednak bestia straciła cierpliwość i złapała go w paszczę rozszarpując na kawałki, po czym zaszarżowała na Land Rider, taranując po drodze Egnera. Bestia zdeptała mu nogę i rękę, miażdżąc kości kończyn. Mężczyzna pozostał już na ziemi, wyjąc z bólu niezwykle przeraźliwie. Szczęśliwie Land Rider zdołał przetrwać szarżę bestii i pomimo jej próby przegryzienia pancerza, szybciej padła od ilości zabójczych pocisków, które wypluł z siebie czołg.
    W tym samym czasie z prawej strony ulicy, na demoniczny rydwan z okna zeskoczyły trzy calliduski, masakrując załogę i ubijając bestie pociągowe. Nim jednak zdołały pomóc eversorom, kanonada psionicznego ognia spopieliła dwie, a trzecia utknęła za rydwanem przygwożdżona ostrzałem. Opór powoli słabł, eversorzy zaczęli padać od obrażeń. Jednak jak zakładał ich styl walki, żaden nie umrze nie zabierając ze sobą wroga. Obydwaj zamienili się w bomby melta, gdy ich serca przestały bić, niszcząc większość horrorów i prawdopodobnie zamykając siłą eksplozji wyrwę w osnowie. Gdy znikła, resztki żołnierzy zdołały zebrać siły by dobić pozostałe demony.
    Sen rozglądał się po polu bitwy. Pokryta poważnymi poparzeniami Sofija klęczała nad Mahmudem, próbując pomóc mu usiąść. Egner dalej leżał i darł się z bólu, jak i cała grupa rannych, spalonych i pokrytych stopionym pancerzem, wciąż żywych ludzi. Więcej było jednak zabitych, którzy zaścielali ulicę po całej szerokości.
    -Przeklęty Tzeentch!- zakrzyknął Egner, mrucząc zaraz pod nosem zgorzkniałym głosem:
    -Teraz musimy zmienić plany tak, jak on to sobie zaplanował…-

    Oblężenie Kraguj'novac Tumblr_inline_ov0degHuHP1ugvkig_500

      Obecny czas to Pią Maj 10, 2024 3:40 am